W bieliźnie na mieliźnie, czyli in the shallow

Lato, lato, już po lecie. Dzieci już w szkole, a może raczej jeszcze. Ubogi Jarmark Dominikański i Marsz Śledzia z Gdyni na Hel,też już za nami. Płytka zatoka, płytki rynek, płytki kraj… Tylko brakuje Lady Gaga z hitem życia „Shallow”. Tell me something, boy / Aren't you tired tryin' to fill that void? / Or do you need more? / Ain't it hard keepin' it so hardcore? HHotelarze z wydm po krótkim, aczkolwiek radosnym lecie, liczą rekordową kasę. Hotelarze z miast po cichu liczą na kasę jesienią. A hotelarze z Zakopca dutki liczą niezmiennie, i te z sezonu, i te które zgarną jesienią. Czyli statystycznie w kraju jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej i tego się trzymajmy. Nie wiem natomiast na co liczą ci, którzy z rozpędu otwierają kolejne hotele full-wypas, z przestrzeniami konferencyjnymi, z pełną gastronomią, SPA i basenem. Że rząd nie odważy się na kolejny lockdown? Że dopiszą sobie odpowiednie PKD i staną się sanatorium? No chyba „Pod Klepsydrą”, jeśli ktoś w ogóle jeszcze pamięta Bruno Szulca. A jak nie pamięta rodzimej literatury, to tym bardziej nie zna Ionesco – „Czekając na Godota”. Bo tak na prawdę na co wszyscy czekają? Że nie będzie następnej fali, albo że przyzwyczaimy się, weźmiemy trzecia dawkę i będziemy funkcjonować jak dawniej? I tak będziemy sobie dawać dżaba w ram [...]