ROK PANDEMII – Wiosna nie nadeszła

Luty, najkrótszy miesiąc w roku, tym razem trwał pięć tygodni. Polskie hotelarstwo przeżyło w tym czasie pełny „cykl koniunkturalny” – od całkowitego zakazu działalności (poza technicznymi wyjątkami), poluzowanego 12 lutego, do całkowitego zakazu działalności od 20 marca. Już od końca lutego zaczęto ponownie wprowadzać restrykcje w kolejnych województwach (najpierw warmińsko-mazurskim, potem pomorskim, lubuskim, mazowieckim), aż w końcu objęły one cały kraj do 9 kwietnia. Na razie. Bo zapowiada się, że po roku od wybuchu pandemii, gdy nawet najwięksi pesymiści przewidywali, iż najpóźniej wiosną 2021 r. hotelarstwo zacznie się odradzać, począwszy od Wielkanocy, teraz nie ma takiej pewności. Nawet jeśli chodzi o długi weekend majowy, który miał być początkiem „nowej normalności” i szybkiego odrabiania strat.



Jako pismo branżowe jesteśmy ostatni, którzy mieliby siać defetyzm, a wprost przeciwnie – zawsze „patrzymy na jasną stronę życia”. I jesteśmy pewni, że już za chwilę pandemia zostanie zduszona, większość społeczeństwa zaszczepiona, a hotele – przynajmniej te w lokalizacjach turystycznych – będą przeżywały oblężenie i dyktowały ceny, nawet dużo wyższe niż przed pandemią. Ale też patrząc z rocznej perspektywy, chyba nikt nie spodziewał się, że będzie trwało to tak długo, a po roku będzie nawet gorzej – pod koniec marca liczba zakażonych przekraczała 30 tys. dziennie. Hotelarze nawet z najbardziej miękkimi poduszkami finansowymi zaczęli być zagrożeni.

Pozostaje mieć tylko nadzieję, że to ostatnia prosta (chociaż bardziej krzywa) przed końcem pandemii. Jeszcze tylko kilka tygodni. W połowie kwietnia na pewno codzienna liczba zakażeń zacznie szybko spadać, a „wstępniak” kwietniowego wydania „Hotelarza”, wysyłanego do drukarni pod koniec miesiąca, zaczniemy od słowa: WRESZCIE! Na razie jest jak jest. A jest ciężko. Hotele znowu nie mogą przyjmować gości, tak jak w kwietniu ubiegłego roku, grudniu, styczniu. Martwi za mała pomoc państwa przedsiębiorcom hotelarskim, którzy oprócz gastronomii i przemysłu spotkań (a wszystko to generuje przychody hoteli) są najbardziej z całej gospodarki dotknięci pandemią. Szczególnie że wobec nich wprowadzono najostrzejsze restrykcje na całym świecie (o czym piszemy w artykule „Tylko osiem państw na świecie z zakazem działalności hoteli. W tym Polska”), co dodatkowo potęguje frustrację hotelarzy Jak komentuje Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego: „Chcielibyśmy poznać przesłanki, którymi kieruje się rząd. Jakie badania dowiodły związku między pobytem gości w hotelach a rozprzestrzenianiem się koronawirusa? Czy inne państwa, które nie wprowadziły lockdownu, oparły się na innych badaniach? Jakie były między nimi różnice?

Czy ktoś zadał sobie trud przeanalizowania danych możliwych do uzyskania w innych krajach w relacji do analogicznych zbieranych w Polsce? Jest dużo pytań, na które nie mamy odpowiedzi”, tymczasem „w większości krajów w Europie obserwujemy inny model ograniczania mobilności społeczeństwa, gdzie działalność hoteli zostaje zminimalizowana poprzez odgórny zakaz przemieszczania się ludności. Natomiast w Polsce jest odwrotnie – rząd twardo zakazuje działalności branży, licząc na to, że ludzie ograniczą do minimum wszelkie wyjazdy”. Ale szukając przesłanek do optymizmu, należy trzymać się tego, że Polska ma jednak silny popyt wewnętrzny, co pozwoli rynkowi hotelarskiemu odbudować się szybciej niż w innych krajach (oby już ta długa majówka była tego dowodem).

A potwierdzałaby to odpowiedź na pytanie wiceprezesa IGHP Tomasza Pieniążka podczas moderowanego przez niego panelu finansowego na naszej konferencji Hotel Trends Poland & CEE z prośbą „o coś optymistycznego w dzisiejszych czasach o finansowaniu inwestycji hotelowych”. Jak stwierdził Piotr Jankowski z domu maklerskiego Michael / Ström: „Gdy prowadzi się dyskusje na temat różnych segmentów nieruchomości, to jest przekonanie, że choć w wielu z nich pandemia na stałe zmieni wyceny i zdolności do generowania gotówki przez różne klasy aktywów, to co do hoteli jest raczej consenus, że wprawdzie będziemy mieli pewien trudny okres, ale w jakimś momencie to się odbuduje. Może zmieni się trochę struktura tego rynku, ale jest wiara, że wróci poprzednia koniunktura”.

Mamy też coś pozytywnego dla hoteli konferencyjnych. Choć ten segment gości powracał będzie najdłużej do hoteli, to jednak, jak prognozuje Agata Janda, dyrektor ds. doradztwa hotelowego w agencji JLL: „kurczący się rynek podróży służbowych nie musi oznaczać proporcjonalnych spadków dla branży hotelowej. Warto zwrócić uwagę na to, że przed pandemią wiele podróży biznesowych było realizowanych w ciągu jednego dnia, bez noclegu. To właśnie one w największym stopniu będą zastąpione przez telekonferencje. Wyjazdy, które wymagały pobytów w hotelach, czyli wyjazdy kilkudniowe, trudniej będzie zastąpić przez wideospotkania i jest wysoce prawdopodobne, że będą one wydłużać się w porównaniu z sytuacją sprzed pandemii, tak aby zminimalizować liczbę podróży”. Paradoksalnie zatem zmiana trendu w liczbie odbywanych podróży służbowych może wygenerować więcej rezerwacji w hotelach. Zapraszam do lektury Rafał Szubstarski, Redaktor Naczelny


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *