Spełniło się chińskie przekleństwo

Autor: Rafał Burski, Satoria Group

Obyś żył w ciekawych czasach – mówi chińskie porzekadło, które tak naprawdę jest przekleństwem. I przyszło nam żyć w czasach pandemii, która nadeszła z Chin. Żyjemy, wierząc, że dynamika rozprzestrzeniania się nowego wirusa będzie skutecznie hamowana we wszystkich krajach na całym globie. Sytuacja zmienia się z dnia na dzień, dlatego to, co dziś piszę w trzecim tygodniu marca, może za kilka dni nie będzie już aktualne. Postaram się jednak spojrzeć na problem dalekosiężnie Na razie w Europie rządy różnie sobie radzą z epidemią, finalnie jednak zamykając po kolei granice. Odwoływane są imprezy masowe, zamykane placówki publiczne i miejsca szeroko pojętej rozrywki, aby wirus nie zbierał nowych żniw. Dziś trudno jeszcze szacować straty branży hotelarskiej, które prędzej czy później powinny zostać odrobione, bo jak pokazuje historia, po dołku następuje mocne odbicie. Tylko że w obecnych okolicznościach nie wiemy, jak długo potrwa rozprzestrzenianie się wirusa i w jak dużym stopniu wpłynie on na gospodarkę, poza tym – że w dużym. Jedno jest pewne: już od roku 2017 widać było, że rynek hotelarski w Europie wyhamowuje. Dynamika przyrostu frekwencji była coraz słabsza, a w 2019 r. w niektórych miesiącach już nawet ujemna. Na szczęście dynamika wzrostu ceny średniej była jeszcze cały czas dodatnia, choć w ub.r. widać już było, że ta poduszka również jest coraz cieńsza. Tylko że nie była to kwestia żadnego kryzysu, ale zwyczajne spowolnienie dodatniej dynamiki, wywołane tym, że co roku pojawiała się duża nowa podaż w Europie. O ile w 2017 r. jej wzrost był rzędu 0,9 proc., o tyle prognoza na rok 2020 wynosiła już 2,2 proc. Prognoza wzrostu RevPAR na rok 2020 jeszcze przed pojawieniem się koronawirusa wynosiła od 0 do 2 proc., to niewiele, ale jednak nie ujemnie. W obecnych okolicznościach jest to już zupełnie nierealne. Prognozy globalnego wzrostu PKB na rok 2020 są obniżane niemal co tydzień. Niestety w obecnej sytuacji trudno cokolwiek prognozować, a renomowane ośrodki analityczne i agencje ratingowe tworzą prognozy, które znacznie różnią się między sobą, a nawet pojawiają się spore nożyce. Oczywiście możemy się domyślać, że w każdej prognozie ma i znajdzie swój udział nasza branża. Niedawne prognozy Światowej Organizacji Turystyki Narodów Zjednoczonych UNWTO mówiły, że turystyka międzynarodowa straci 30-50 mld dolarów. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA szacowało straty w branży linii lotniczych na 113 mld dolarów. Ale to były szacunki z pierwszej połowy marca… Branża hotelarska działa w pewnym ekosystemie, w którym nie jest sama sobie sterem i okrętem, ale wręcz przeciwnie – działa w łańcuchu wartości, który również ponosi straty. Mowa oczywiście m.in. o branży turystycznej, eventowej itd., a to oznacza, że zachwianie równowagi w którymkolwiek ogniwie spowoduje dłuższe efekty uboczne również w hotelarstwie. Jeśli chodzi o rynek hotelarski, poziom anulacji zbliżał się do 90-100 proc., a wiele, o ile nie większość, hoteli po prostu została zamknięta. Oczywiście na liczenie strat, finalne dane i podsumowania przyjdzie czas. Każdy kolejny dzień i kolejne działania rządu w celu powstrzymania rozszerzenia się koronawirusa przyczyniły się chcąc nie chcąc do pogłębienia spadków w poszczególnych segmentach rynkowych. Klienci przestali jeździć. Paradoksalnie ten nieszczęśliwy czas dla hoteli to okres, kiedy można na nowo uświadomić sobie, jak istotna jest segmentacja rynkowa, analiza narodowości gości oraz analiza anulacji rezerwacji. To również idealny okres, aby przeanalizować i zrewidować politykę anulacji. Upraszczając maksymalnie segmentację rynkową, mamy: • segment go [...]