I półrocze 2017 – ostatnie chwile szczytu?

Autor: Rafał Szubstarski

Rok 2016 był najlepszy w historii polskiego hotelarstwa pod względem wyników operacyjnych hoteli. Rok 2017 miał zweryfikować, czy był to szczyt cyklu koniunkturalnego, po którym zaczną się spadki, czy też tylko początek jeszcze wyższego szczytu. Po sześciu miesiącach można już wyciągać pierwsze wnioski. Przed Warszawą jeszcze co najmniej rok wzrostów. W Trójmieście – w związku z dużą nową podażą – już zaczęły się cięższe czasy. W pozostałych największych miastach wskaźnik RevPAR utrzymuje się na poziomie zbliżonym do 2016 r., ale głównie dzięki rosnącym jeszcze nieznacznie średnim cenom, bo obłożenie już spada. W pierwszym półroczu ub.r. przychód z dostępnego pokoju RevPAR wzrósł w największych miastach od ok. 10 proc. do ponad 20 proc. zarówno dzięki szybko rosnącym średnim cenom za pokój ADR, jak i dzięki sporo wyższemu obłożeniu niż 2015 r. Tymczasem w pierwszym półroczu tego roku – jak wynika z raportów globalnej firmy STR, monitorującej dane o obłożeniu i średnich cenach na podstawie informacji pozyskiwanych bezpośrednio od hoteli – RevPAR znacząco, o kilkanaście proc., wzrósł jedynie w Warszawie (i w Lublinie), podczas gdy w większości dużych miast zaledwie o ok. 1-3 proc., gdzieniegdzie nawet spadł. W całym 2016 r. RevPAR w polskich hotelach urósł o 11,6 proc, ale już wówczas pojawiało się pytanie: jak długo będą jeszcze rosły ceny i obłożenie, na jakim etapie cyklu koniunkturalnego znajduje się polskie hotelarstwo? Pierwsze półrocze 2017 r. pozwala udzielić na nie wstępnych odpowiedzi, pokazując pewne tendencje – hotele odnotowały wprawdzie wzrost wskaźnika RevPAR o 5,8 proc., ale było to przede wszystkim zasługą wyższej średniej ceny ADR o 6,3 proc., bo obłożenie spadło o 0,5 proc. Niby dziwne, bo rozwój gospodarczy kraju, czyli najważniejszy czynnik mający wpływ na kondycję hoteli, jest nawet szybszy niż w ub.r. (PKB wzrósł w pierwszym półroczu prawie o 4 proc.), a co za tym idzie – rośnie i popyt na usługi hotelowe. W tej sytuacji na kondycję poszczególnych rynków decydujący wpływ zaczyna mieć poziom nowej podaży. W Warszawie trwający boom inwestycyjny przełoży się na znaczącą liczbę nowych otwarć dopiero w latach 2018-2020, tak więc rosnący popyt trafia do już działających hoteli, które cieszą się dużo lepszymi wynikami niż w pierwszym półroczu 2016 r. W Trójmieście, które odnotowywało rewelacyjne wyniki w 2016 r., już wówczas zaczęły na rynek wchodzić nowe obiekty i cały czas otwierają się kolejne, co spowodowało, że wyniki są już słabsze. W pozostałych największych miastach, gdzie otwierają się pojedyncze nowe obiekty, wskaźnik RevPAR utrzymuje się wprawdzie na zbliżonym (minimalnie wyższym) poziomie w porównaniu z pierwszą połową ub.r., ale tylko dzięki rosnącym jeszcze cenom. Czyli wygląda na to, że rynki osiągają właśnie wierzchołek szczytu koniunkturalnego, a przyszły rok może okazać się już gorszy pod względem przychodów netto, tym bardziej że pojawią się nowe obiekty, stawiane przez inwestorów skuszonych trwającą od kilku lat koniunkturą w branży hotelarskiej. WARSZAWA – wyniki rosną jak na drożdżach, bo na raz ie nie pojaw ia się nowa podaż O najbliższą przyszłość w perspektywie roku nie musi się na razie martwić warszawski rynek hotelarski. Po I półroczu zanotował on 11,5-proc. wzrost wskaźnika RevPAR, który wyniósł 244 zł i był wyższy niemal o 25 zł niż w tym samym okresie rok wcześniej. Było to też jedyne z największych miast, gdzie wzrosło obłożenie – prawie o 1,5 pkt proc. do 76,3 proc., a średnie ceny o ponad 9 proc., czyli o 27 zł do 319,5 zł za pokój. O sile tego rynku mogą świadczyć wyniki osiągnięte już w lipcu, które odnoszą się do ubiegłorocznego lipca ze Szczytem NATO. gdy RevPAR był wyższy o 25 proc. niż w lipcu 2015 r. Mimo to i tak w tym roku były one jeszcze lepsze – przychód z dostępnego pokoju wzrósł o kolejne 10 proc., a obłożenie o 6 pkt do 82 proc., wyższe były też średnie ceny. I trudno się temu dziwić, gdyż – po pierwsze – jak każda stolica, Warszawa jest pierwszym beneficjentem dynamicznego wzrostu gospodarczego całego kraju (co przejawia się m.in. w kolejnych rekordach przyrostu powierzchni biurowej), a to przekłada się na rosnący popyt klientów biznesowych, po drugie – dzięki znacząco lepszym wynikom w weekendy, czyli dzięki turystom, co dotychczas było jej piętą achillesową, i wreszcie po trzecie, najważniejsze – dzięki temu, że na razie nie zwiększyła się podaż nowych pokoi. W pierwszym półroczu został otwarty jedynie 60-pokojowy butikowy hotel Indigo w Śródmieściu, co na rynku oferującym ok. 13. tys. pokoi nie ma większego znaczenia, nawet jeśli doliczyć do tego 116-pokojowy aparthotel uruchomiony przez J.W. Construction we Włochach. I nie zapowiada się, aby w tym roku, poza otwartym w sierpniu hotelem Golden Tulip Airport z 90 pokojami, miały otworzyć się kolejne hotele. Tak więc i w drugiej połowie roku warszawski rynek będzie mógł cieszyć się tylko w swoim dotychczasowym gronie rosnącym popytem przekładającym się na coraz wyższe ceny. Zapowiadane na ten rok 5-gwiazdkowe obiekty Renaissance przy Lotnisku Chopina oraz Raffles i Prudential w centrum otworzą się najwcześniej w pierwszej połowie przyszłego roku. Łącznie zaoferują one ok. 430 pokoi, wprawdzie niewiele, ale wejście w tym samym czasie trzech konkurujących ze sobą obiektów najwyższej kategorii może mieć wpływ na średnie ceny na całym rynku. Tym bardziej że w przyszłym roku w szeroko rozumianym centrum ruszyć mają też m.in. 250-pokojowy [...]