Polskie uzdrowiska. Poddane presji nowoczesnej konkurencji i malejących kontraktów z NFZ, wpadają w błędne koło deficytu i biedy. Lecz te sprywatyzowane - przyciągają klientów. 24 państwowe uzdrowiska mają połowę udziału w krajowym rynku takich usług, szacowanym na 1 mld zł rocznie, a rynek SPA w Polsce oceniany jest na 150 mln zł rocznie. Na rynku polskich uzdrowisk dzieje się bardzo źle. Głównym winnym jest, nie da się ukryć, postęp cywilizacyjny. Współwinnymi - polscy politycy, opóźniający prywatyzację zakładów leczniczych, tkwiących głęboko w wieku XX, a niekiedy nawet w XIX. "Kryzys lecznictwa uzdrowiskowego, przy jednoczesnej wysokiej dynamice turystyki uzdrowiskowej, ma źródło w postępie nauk medycznych i szybkim tempie życia, które nie pozwala na długie kuracje u wód" - ogłosili niedawno diagnozę autorzy "Analizy przekrojowej wybranych zagadnień związanych z turystyką uzdrowiskową", powstałej przy Stowarzyszeniu Gmin Uzdrowiskowych oraz Instytucie Turystyki. To właśnie dlatego, poza Niemcami, Austrią i częściowo Francją, w większości krajów Europy Zachodniej już nie istnieją "klasyczne" sanatoria. Leczenie to jest bowiem bardzo kosztowne - zawiera w sobie znaczny wkład pracy (drogiej w krajach rozwiniętych, a przecież Polska szybko tu do nich równa) lekarzy, pielęgniarek, masażystów, personelu pomocniczego.
Źródło: Interia.pl
Dodaj komentarz