Autor: Marek Turkowski (Chilton, Dziadyga)
Żegnajcie hotele Orbisu
Hotele Orbis – przez wiele lat symbol elegancji. W PRL miejsce spotkań badylarzy i wszelkiego pokroju prywaciarzy, jak pogardliwie, choć z zazdrością nazywano biznesmenów. Lokal kategorii orbisowskiej – mawiano o najwytworniejszych restauracjach, bo choć takiej kategorii nie było, to Orbis był czymś więcej, niż kategoria pierwsza, czy nawet „S”. „Każdy wieczór hotel Grand” - śpiewał Łazuka i niejeden mu zazdrościł. „Victoria Hotel, hotel moich snów” – nie ukrywała grupa Kombi. Czytam, że hotele pod szyldem Orbisu mają się ku końcowi, nawet palców jednej ręki ponoć już zbyt wiele, by je policzyć. W hotelach spędziłem połowę zawodowego życia, w samych hotelach Orbisu (Kosmos, Helios, Novotel-Olsztyn) ponad dwadzieścia lat. Tyle też mniej więcej jako autor ponad dwustu tekstów w „Hotelarzu”, podpisując się Chilton, Dziadyga, a nawet... Marek Turkowski. Wprawdzie, jak pisał wieszcz: „trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe”, ale chciałbym przedstawić zainteresowanym wspomnienia sięgające 1969 roku. Ale zacząć należałoby od początku… Od Lwowa do Kosmosu Polskie Biuro Podróży Orbis jako prywatną firmę wpisano do rejestru handlowego we Lwowie w 1923 roku. Początkowo sprzedawał bilety kolejowe, tworząc w tym celu agentury w innych miastach. Po przeniesieniu centrali do Warszawy w 1933 roku został przejęty przez Bank Polska Kasa Opieki i stał się narodowym biurem podróży. Po wojnie reaktywował działalność pod nadzorem ministerstwa kolei, m. in. przejmując szereg hoteli i pensjonatów. W 1960 roku utworzono Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki, który przejął nadzór nad Orbisem. Wzmożone po 1956 roku przyjazdy z Zachodu sprawiły, że postawiono na rozwój bazy hotelowej. Wkrótce oddano do użytku hotele Europejski w Warszawie, Merkury w Poznaniu, Cracovię w Krakowie. Pracowałem w hotelach Orbisu - byłem kierownikiem, byłem dyrektorem. Jak zdobyłem pracę w tak atrakcyjnej firmie, czym przekonałem komisję konkursową? - mógłby ktoś dziś zapytać. Ale w tych czasach to pracodawcy z trudem zdobywali pracowników. Miałem dyplom magistra ekonomii i trzy lata pracy, gdy w grudniu 1968 roku zaproszono mnie na rozmowę z Tadeuszem Murawskim - dyrektorem hotelu Orbis- Kosmos w Toruniu, który zaproponował mi stanowisko kierownika sekcji ekonomicznej. Wkrótce rozpocząłem pracę, która trwała od świtu do zmroku - był styczeń, a w obiekcie nie było prądu... Trzy miesiące później otwarto Kosmos jako szesnasty hotel Orbisu. Zasłużył na pierwszą kategorię, miał bowiem wszystkie pokoje wyposażone w łazienki, co wówczas było w Polsce rzadkością. Złożona była historia budowy hotelu [o hotelu pisaliśmy też w sekcji „Z Archiwum Hotelarza” w ubiegły, numerze]. Wraz z serią podobnych obiektów (m. in. Orbis-Arkona w Szczecinie, Orbis-Polan w Zielonej Górze i Wodnik w Giżycku), zaprojektowany został jako dom wycieczkowy PTTK z piętrowymi łóżkami w czteroosobowych pokojach. Budowę kontynuowała Spółdzielnia Turystyczne Gromada, a na koniec obiekt przejęty został przez Zarząd Inwestycji Hotelowych Orbis w Poznaniu, by wykończyć budowę odpowiednio do wysokich wymagań gości zagranicznych. Przejęty? - chyba kupiony - zechce mnie sprostować Czytelnik. Ale w tych czasach nie było mowy o sprzedaży czy kupowaniu hoteli, fabryk itp. Bo kto i od kogo miałby kupować? Państwo od państwa? Minister od ministra? Rząd od siebie? Restauracja zamknięta w porze obiadowej Mimo urzędowo uznanej kategorii hotel miał wiele niedostatków. Było to - przede wszystkim - nader skromne zaplecze gastronomiczne, nie dość przystające zwłaszcza do ówczesnych przepisów sanitarnych. Jedną z ciekawostek był wyparzacz do talerzy, umieszczony w tak ciasnym pomieszczeniu, że po osiągnięciu należytej temperatury nie sposób było tam wytrzymać. Na hasło: „Sanepid idzie!”, ktoś z kierownictwa starał się powstrzymać kontrolerów w drodze do kuchni, gdzie tymczasem napełniano wyparzacz wrzątkiem, by wykazać, że jest sprawny. Problem stanowiła stołówka pracownicza wymagana przez układ zbiorowy. Rozwiązano to zamykając w porze obiadowej na godzinę kawiarnię i zapraszając w tym czasie klientów do restauracji (kilka lat później w Bułgarii zaobserwowałem zwyczaj zupełnego zamykania restauracji z powodu przerw obiadowych). W tych warunkach prawdziwym cudem było wykrojenie dziesięciu bodaj metrów kwadratowych na pracownię cukierniczą, a później paru dalszych na wytwórnię lodów. Zaprojektowano za to garaż dla „żuka”, bo w tych czasach hotel nie był w stanie funkcjonować bez samochodu dostawczego. Wkrótce samochód musiał zwolnić miejsce dla piwa Żywiec, którego większy zapas udało się jakoś zdobyć. Stało się to początkiem kłopotów, Kosmos był bowiem jedynym miejscem w ponad stutysięcznym mieście, gdzie stale był do dyspozycji ten szlachetny napój. W czym problem? Restauracja, której dobrą kuchnię i fachową obsługę docenili już miejscowi i przyjezdni, zaczęła się przekształcać w piwiarnię w najgorszym tego słowa znaczeniu. „Dziesięć piw!” - wołał niejeden od wejścia. Czemu - zapyta Czytelnik - korzystając z okazji, nie podnieśliśmy cen tego nektaru? Ano, nie mogliśmy. Wysokość maksymalnych marż gastronomicznych ustalał minister, a to sprawiało, że ceny były dość przystępne nawet dla studentów z pobliskich akademików. Zasada: „piwo do obiadów i kolacji” nie przekonywała klientów, którzy nie bez racji twierdzili, że obiad jedli w domu, a na kolacje spożywają zawsze tylko piwo, w efekcie książka skarg i wniosków puchła od wpisów na temat piwa, a stosowny segregator - od coraz wymyślniejszych odpowiedzi, by w sprawozdaniach zaliczać skargi do nieuzasadnionych... Niemcy wyskakują za granicą Zabytki Torunia budzą zachwyt, ale już pierwszy sezon pokazał, że nie są one wystarczającym magnesem na zagranicznych turystów, mimo ambitnych umów zawartych z miejscowym oddziałem Polskiego Biura Podróży Orbis. Któregoś dnia zobaczyłem podjeżdżający przed wejście hotelu autokar z nazwą niemieckiego biura podróży. Niemcy mieli zamówiony zaraz obiad, a także trzydniowy pobyt. Z jednej strony wysiadł pilot, z drugiej kierowca. Gdzie reszta? Otóż na pierwszym postoju w Polsce Niemcy wsiedli do zamówionych zawczasu taksówek i każdy odjechał odwiedzić rodzinne strony, swoje czy swoich przodków, rezygnując z opłaconych w Toruniu noclegów i posiłków. Dlaczego? Otóż turyści z krajów kapitalistycznych zobowiązani byli wymienić za każdy dzień wizowy równowartość 20 dolarów - kwotę, którą nie każdy mieszkaniec PRL był w stanie nabyć na czarnym rynku za miesięczne wynagrodzenie. Musieli wymienić w państwowym banku, a nie na czarnym rynku, gdzie kurs był kilkakrotnie wyższy. Tymi „legalnymi” złotówkami musieli też opłacać w hotelach noclegi, których ceny były w latach 60. o połowę, a pod koniec lat 80. nawet kilkunastokrotnie wyższe, niż dla gości krajowych. Turystyka grupowa rozliczana była na innych zasadach, pustych autokarów było więc więcej. Tak to Żelazna Kurtyna działała w obie strony, myśmy kombinowali, jak w ogóle wyjechać, oni - jak taniej przyjechać... Pierwszy Pewex w Toruniu Owszem, hotel miał też wpływy dewizowe. Zapewniał je kiosk Pewexu. Zawarto odpowiednie umowy, a prowizyjne wynagrodzenie sprzedawczyni ustalono w maksymalnej wysokości. Był to pierwszy taki punkt sprzedaży w Toruniu. Dotąd posiadacze walut pozbywać się ich musieli jeżdżąc do Bydgoszczy, prędko więc zarobki sprzedawczyni zbliżyły się do dyrektorskich. Wkrótce stwierdziła, że może też siedzieć w domu i zaczęła przynosić zwolnienia lekarskie. Klienci nie wiedzieli, kiedy zechce na parę dni przyjść do pracy, obroty spadały, tym bardziej więc opłacało się jej korzystać ze zwolnień. Z trudem udało się rozwiązać ten problem. Jej następczyni zarabiała znacznie więcej, bo nie czekając na służbowy samochód z własnego wynagrodzenia opłacała taksówki bagażowe jeżdżąc do Bydgoszczy po towar. Kilka lat później ZUS oprotestował skutecznie ten system wynagradzania, bo nadmiernie wzmagając wydajność pracy sprawiał, że sprzedawczynie hotelowych sklepików osiągały emerytury godne wysokich dostojników... Kierownik Kosmos Orbis się rozwijał, nim się obejrzeliśmy, zaczęła zbliżać się do końca budowa w Toruniu kolejnego hotelu nazwanego Orbis- Helios, jednego z serii nieźle zaprojektowanych obiektów (m. in. Panorama we Wrocławiu, Unia w Lublinie, Patria w Częstochowie). Ja też się rozwijałem, zdałem państwowe egzaminy z angielskiego i francuskiego, z sekcji ekonomicznej zrobił się dział, zastępowałem dyrektora w jego wolnych chwilach. Wdrożywszy następców do mej dotychczasowej pracy, w 1972 roku z chwilą otwarcia Heliosu zostałem ki [...]
Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.
Strefa prenumeratora
Wszyscy prenumeratorzy miesięcznika w ramach prenumeraty otrzymują login i hasło umożliwiające korzystanie z pełnych zasobów portalu (w tym archiwum).
Wybierz prenumeratę papierową, albo elektroniczną. Czytaj tak jak Ci wygodnie.
Wybierz prenumeratę papierową, albo elektroniczną. Czytaj tak jak Ci wygodnie.
Prenumerata HOTELARZA to:
- Pewność, że otrzymasz wszystkie wydania miesięcznika prosto na biurko, bądź swoją pocztę e-mail
- Dostęp do pełnych zasobów portalu www.e-hotelarz.pl (w tym archiwum wydań od 2005 roku, dostępne wyłącznie dla prenumeratorów)
- Specjalne zniżki na szkolenia Akademii Hotelarza i konferencje organizowane przez „Hotelarza”
- Wszystkie dodatkowe raporty tylko dla prenumeratorów
Prenumeratę możesz zamówić:
- Telefonicznie w naszym Biurze Obsługi Klienta pod nr 22 333 88 26
- Korzystając z formularza zamówienia prenumeraty zamieszczonego TUTAJ
Jeśli jesteś prenumeratorem a nie znasz swoich danych dostępu do artykułów Hotelarza, skontaktuj się z nami, bok@pws-promedia.pl
Dodaj komentarz