Coolcation – nowy trend w turystyce. Czy Polska może na nim skorzystać?   ANALIZY I RAPORTY

Zamiast upalnej Grecji czy parnego południa Hiszpanii – Skandynawia, Islandia, a może… Mazury? „Coolcation” to jedno z najgorętszych (choć dosłownie chłodniejszych) słów w światowej turystyce. Termin, który zyskał popularność pod koniec 2023 roku za sprawą redakcji "Condé Nast Traveller", łączy słowa „cool” i „vacation” i oznacza wyjazdy do miejsc o umiarkowanym klimacie – zwłaszcza w miesiącach letnich, kiedy tradycyjne wakacyjne destynacje stają się po prostu zbyt gorące.

fot. Adobe Stock


Dlaczego „coolcation” zdobywa świat?

Zmiany klimatyczne i globalne ocieplenie radykalnie przekształcają preferencje podróżnych. Letnie fale upałów, sięgające nawet 45°C w krajach basenu Morza Śródziemnego, stają się nową normą, zmuszając turystów do szukania alternatyw – miejsc, gdzie temperatura pozwala na aktywny wypoczynek, a nie zmusza do ucieczki pod klimatyzację. W 2024 roku Grecja zmuszona była do czasowego zamknięcia popularnych atrakcji turystycznych z powodu rekordowych temperatur – co tylko przyspieszyło ten trend.

W efekcie zainteresowanie frazą „cooler holidays” wzrosło według danych Google Trends aż o 300% rok do roku. Turyści szukają miejsc, które oferują nie tylko chłodniejsze powietrze, ale i unikalne doświadczenia, mniejsze tłumy oraz poczucie „odkrywania” czegoś nowego.


Skandynawia, Islandia i Alaska – nowi letni liderzy

Najbardziej oczywistymi beneficjentami nowego trendu są kraje nordyckie. Norwegia odnotowała 22-procentowy wzrost noclegów zagranicznych turystów, a Szwecja – 11%. Linie Norwegian Air uruchomiły latem 2024 roku dziesięć nowych połączeń do północnej Norwegii, by sprostać rosnącemu popytowi. Dania i Islandia również korzystają z boomu na „chłodne wakacje” – Kopenhaga przyciąga turystów z Europy Południowej, a Reykjavik i okolice stają się magnesem dla podróżnych szukających unikalnych krajobrazów, geotermalnych źródeł i chłodnego powietrza.

W Ameryce Północnej podobne zjawisko obserwuje się w Kanadzie (szczególnie w Górach Skalistych) i na Alasce, która przyciąga miłośników przyrody, fiordów i lodowców.


Polska – chłodna alternatywa?

Na tym tle naturalnie pojawia się pytanie: czy Polska może stać się beneficjentem tego klimatyczno-turystycznego przesunięcia?

Pod względem klimatu – zdecydowanie tak. Latem temperatury nad Bałtykiem, na Mazurach czy w Bieszczadach są znacznie łagodniejsze niż w południowej Europie. W dodatku Polska ma zróżnicowaną ofertę turystyczną – jeziora, lasy, góry, zabytki – oraz rozwijającą się infrastrukturę. Nie bez znaczenia są też ceny, które – nawet po inflacyjnych korektach – pozostają konkurencyjne dla wielu Europejczyków.

Choć Polska nie pojawia się jeszcze na listach topowych „coolcation destinations”, takich jak Islandia czy Norwegia, może z powodzeniem stać się ich uzupełnieniem – szczególnie dla podróżnych z Niemiec, Czech czy Skandynawii, dla których dostępność geograficzna i transportowa jest kluczowa.


Trend z potencjałem

Coolcation nie jest tylko chwilową modą, ale odpowiedzią na realne, systemowe zmiany klimatyczne i społeczne. Oferuje szansę na rozwój dla mniej eksploatowanych dotąd destynacji i przesuwa sezon turystyczny ku regionom do tej pory postrzeganym jako „zbyt chłodne”. Dla Polski to moment, który może oznaczać nie tylko wzrost liczby turystów, ale też okazję do przedefiniowania swojej oferty turystycznej w duchu jakości, autentyczności i zrównoważonego rozwoju.

Pozostaje pytanie – czy polska branża turystyczna wykorzysta ten chłodny wiatr zmian?



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *