Autor: Rafał Szubstarski
Wywodzi się z pierwszej tury pracowników warszawskiego Marriotta, a to już jest środowisko. Był chyba pierwszym polskim dyrektorem dużego hotelu sieciowego za granicą – Renaissance w Kazachstanie, otwierał Courtyard w Warszawie i St. Petersburgu, hotel w Indiach i na Arubie. Obecnie zarządza jednym z największych hoteli w Warszawie - Sobieskim z ponad 400 pokojami. Jest też aktywnym działaczem Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
Pamiętam ten dzień, kiedy trafiłem do hotelarstwa. To był 11 września 1989 roku, dwa tygodnie przed otwarciem Marriotta. Wcześniej kolega z Żoliborza powiedział mi, że idzie aplikować tam o pracę w kasynie. I namówił mnie, żebym wybrał się z nim. Chociaż nie miałem pojęcia o tej branży, a nazwa Marriott mi nic nie mówiła. Ale kto wtedy miał jakieś pojęcie o hotelarstwie i komu coś mówiła nazwa Marriott?” Po rozmowie kwalifikacyjnej zaproponowano mu stanowisko bellmena. „Nie wiedziałem, co to znaczy, w domu sprawdziłem w słowniku. Pracowałem wtedy w szkole podstawowej, jako nauczyciel ZPT i WF, człowiek jest znany na osiedlu jako pan nauczyciel, a tu mam walizki nosić. Ale zaimponował mi ten hotel i szkolenie. To był inny świat, eleganckich, nowych przestrzeni, to był luksus i przepych. Sam budynek robił wrażenie, szkło, aluminium, marmury, dziś takich budynków są dziesiątki, ale wtedy to był praktycznie pierwszy… Miał klimatyzację, trzy prędkości wentylacji, rzeczy, które dla nas były czymś zupełnie nowym, po takie drobne jak podkładka pod rękę na recepcji, aby się nie ślizgała podczas pisania, czy też ładnie wykonane nametagi wpięte w mundurek pracownika. Wszyscy się tym zachłysnęliśmy. To był też szok pod względem socjalnym, wrażenie robiła sama stołówka pracownicza, w której podawano naprawdę dobre jedzenie, wyposażenie w środki czystości, prawie nieznane w Polsce, procedury zgodne ze standardami HACAP, wszystko to był zupełnie inny, nowy świat. A do tego trzeba pamiętać jeszcze, że punktem odniesienia były siermiężne lata 80. w biednym kraju komunistycznym, gdzie nie było niczego i nic się nie działało.
Byłem pod wrażeniem profesjonalizmu tej organizacji. Było ściśle określone i opisane, co, kto i kiedy który z pracowników ma mówić, jak się zachowywać w określonych sytuacjach, jakich słów używać, jakich nie używać, a nawet jakie dezodoranty stosować. Szybko zrozumiałem, że wszystko to co mówią na szkoleniu przekłada się na konkretne pieniądze z napiwków od gości. Szybko też zrozumiałem, że ta praca to nie jest tylko noszenie walizek. Spotkałem tam wielu ciekawych ludzi wśród pracowników, a byli to ludzie, którzy przyszli z różnych stron, byli dobrze wykształceni, znali języki i wybrali pracę jako pokojówki, portierzy, recepcjoniści… A do tego można było poznać niesamowitą ilość różnych, ważnych ludzi ze świata międzynarodowej polityki biznesu.
Akurat zaczynały się czasy przemiany ustrojowej i gospodarczej w Polsce, a Marriott był doskonałym miejscem, aby ich poznać lub spotkać, bo był to jedyny zachodni hotel w Polsce, więc wszyscy z Zachodu, którzy byli związani z tymi zmianami, chcieli mieszkać w Marriocie. Przez pierwsze lata hotel miał praktycznie 100-procentowe obłożenie, ludzie zabijali się o miejsce. Bywały przypadki, że goście spali w Sali Balowej czy gabinecie dyrektora… Pracownicy Marriotta byli przewodnikami, tłumaczami, działami human resources największych koncernów globalnych, które wchodziły do Polski. Mieszali tu szefowie Coca Coli, Pepsi Coli, Mc Donalda, Unillevera, Gilette, Toyoty, Nissana, General Motors, Citibanku, Bank of America, Ernst & Young, Arthur Andersen, inne banki, firmy audytorskie, koncerny motoryzacyjne, spożywcze… Często goście nawet nie wychodzili z Marriotta, tu robili interesy, tu mieszkali, tu rekrutowali pracowników. Sam miałe [...]
Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.
Strefa prenumeratora
Wszyscy prenumeratorzy miesięcznika w ramach prenumeraty otrzymują login i hasło umożliwiające korzystanie z pełnych zasobów portalu (w tym archiwum).
Wybierz prenumeratę papierową, albo elektroniczną. Czytaj tak jak Ci wygodnie.
Wybierz prenumeratę papierową, albo elektroniczną. Czytaj tak jak Ci wygodnie.
Prenumerata HOTELARZA to:
- Pewność, że otrzymasz wszystkie wydania miesięcznika prosto na biurko, bądź swoją pocztę e-mail
- Dostęp do pełnych zasobów portalu www.e-hotelarz.pl (w tym archiwum wydań od 2005 roku, dostępne wyłącznie dla prenumeratorów)
- Specjalne zniżki na szkolenia Akademii Hotelarza i konferencje organizowane przez „Hotelarza”
- Wszystkie dodatkowe raporty tylko dla prenumeratorów
Prenumeratę możesz zamówić:
- Telefonicznie w naszym Biurze Obsługi Klienta pod nr 22 333 88 26
- Korzystając z formularza zamówienia prenumeraty zamieszczonego TUTAJ
Jeśli jesteś prenumeratorem a nie znasz swoich danych dostępu do artykułów Hotelarza, skontaktuj się z nami, bok@pws-promedia.pl
o tym Panu można jeszcze poczytać na stronce
pracadokituipl
hotel sobieski i warszawianka