Listy do redakcji

Do napisania do Państwa skłonił mnie artykuł
p. Grelowskiego zamieszczony w poprzednim numerze. Oczywiście, doceniam problem młodej dziewczyny poszukującej swojego miejsca w życiu zawodowym i cieszy mnie jej postawa i ambicja. Ale tak naprawdę, to czy dzisiaj najważniejszym problemem dla właścicieli hoteli jest kadra nimi zarządzająca? Myślę, że nie. Jak do tej pory niewiele się mówi w prasie branżowej o braku kadr średnich i niższych w hotelach, o ich częstych fluktuacjach i o ucieczce ledwo co przyuczonych do zawodu osób za granicę, za chlebem i lepiej wynagradzaną pracą.


W całym pasie zachodniej Polski brakuje nie tylko przeszkolonych, ale także gotowych do nauki młodych ludzi do pracy w takich zawodach, jak recepcjonista, kelner czy kucharz, żeby nie wspomnieć o pokojowych. Ci, którzy mogą, a często zmuszają ich do tych decyzji warunki w jakich żyją, zaraz po ukończeniu szkół (np. gastronomicznych) lub po krótkiej karierze zawodowej w hotelu lub w restauracji, wyjeżdżają za granicę; czy to do Irlandii, czy to Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji, aby tam błyskawicznie znaleźć pracę.
W Polsce jak zwykle nie docenia się roli turystyki jako gałęzi gospodarki, gdy mówi się o wyjeżdżających za granicę lekarzach czy pielęgniarkach i pracownikach budowlanych.

A zjawisko braku kadr w turystyce, w tym w hotelarstwie, nasila się i za chwilę będzie najważniejszym
problemem.
Jest coraz trudniej znaleźć właściwych ludzi do pracy. Nie ma już skąd ich brać i nie ma już gdzie szukać ludzi gotowych do pracy w hotelach i w restauracjach. Jedynym sposobem jest podwyższanie wynagrodzeń, na co większości właścicieli hoteli po prostu nie stać. Koło się zamyka. Czy będziemy musieli ściągać ludzi do pracy z Ukrainy? Proponuję zająć się tym problemem jak najszybciej, także na łamach Hotelarza.

 Jerzy Miklewski







Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *