Słowo park w skojarzeniu z Katowicami, czy Śląskiem może wiązać się bardziej z parkiem maszynowym niż z drzewami. A jednak... Park Hotel Diament Katowice stoi na skraju prawdziwego parku
Katowice, centrum Górnego Śląska, a w latach 70. XX wieku oczko w głowie ówczesnych władz. U większości Polaków nieodpartym skojarzeniem nazwy Katowice wydają się kopalnie, przemysł, zanieczyszczenie środowiska. Taki obraz jest niestety po części prawdą. Po części, bo na terenie miasta działa już tylko jedna kopalnia, większość zakładów przemysłowych jest nieczynna i wydaje się, że podobnie jak cały region, powoli zaczyna wracać do współistnienia z naturą. Jaki byłby Górny Śląsk, gdyby nie odkryto złóż "czarnego złota" i nie zaczęto ich na przełomie XIX i XX wieku intensywnie eksploatować? Jaki byłby, gdyby w pobliżu kopalni nie ulokowano hut, odlewni?
Byłby pewnie taki, jakim większość Polaków zobaczyła go w ekranizacji sienkiewiczowskiego "Potopu": zieloną, porośniętą lasami, pagórkowatą krainą. Wiele lat zajmie powrót do tej zieloności, być może jeszcze więcej czasu zajmie zmiana sposobu postrzegania Śląska. Ale to już się dzieje. Dawne miejsca przemysłowej działalności człowieka porastają mchem, trawą, drzewami, a enklawy przyrody, które przetrwały wiek XX, kuszą soczystą zielenią.
Wprawdzie katowicka Dolina Trzech Stawów, nie jest jedyną zieloną enklawą miasta, ale poza leśnymi terenami Ligoty i Piotrowic jest jedną z najpiękniejszych. Swą nazwę wzięła od trzech, wyróżniających się wielkością zbiorników wodnych.
Niemal rok temu w Dolinie Trzech Stawów, która często bywa określana przez Ślązaków mianem Sztauwajery, wybudowano nowoczesny hotel biznesowy.
Hotel, przede wszystkim z racji położenia, odmienny od dziesięciu pozostałych, funkcjonujących w ścisłym centrum miasta. A przecież położony opodal centrum.
Zdaniem części katowiczan jego nowoczesna bryła być może zbyt wyróżnia się w otoczeniu, jednak nie razi. Tym bardziej, że w pobliżu znajduje się kilka budowli, których nikt nigdy nie uzna za szczytowe osiągnięcia architektury XX wieku.
Park Hotel Diament
Zamysłem inwestorów było ulokowanie obiektu jak najbliżej przebiegających przez miasto tras komunikacyjnych, a jednocześnie na uboczu. I tak się stało. Z okien hotelu, z ulokowanych na szóstym piętrze sal konferencyjnych, można podziwiać panoramę Katowic, obserwować ruch na autostradzie, a po kilkuminutowym marszu można znaleźć się w oferującym niemal leśną głuszę parku. Komuś, kto zna Śląsk, trudno w tym miejscu nie uciec od skojarzenia z pałacem myśliwskim w Promnicach pod Tychami. Wprawdzie innej klasy to obiekt, inne tradycje, inna architektura, ale gdy wędrując przez park promnicki, zabrniemy na skraj jeziora, nie unikniemy panoramy z dominującymi kominami elektrociepłowni.
Taki jest Górny Śląsk.
Katowice, centrum Górnego Śląska, a w latach 70. XX wieku oczko w głowie ówczesnych władz. U większości Polaków nieodpartym skojarzeniem nazwy Katowice wydają się kopalnie, przemysł, zanieczyszczenie środowiska. Taki obraz jest niestety po części prawdą. Po części, bo na terenie miasta działa już tylko jedna kopalnia, większość zakładów przemysłowych jest nieczynna i wydaje się, że podobnie jak cały region, powoli zaczyna wracać do współistnienia z naturą. Jaki byłby Górny Śląsk, gdyby nie odkryto złóż "czarnego złota" i nie zaczęto ich na przełomie XIX i XX wieku intensywnie eksploatować? Jaki byłby, gdyby w pobliżu kopalni nie ulokowano hut, odlewni?
Byłby pewnie taki, jakim większość Polaków zobaczyła go w ekranizacji sienkiewiczowskiego "Potopu": zieloną, porośniętą lasami, pagórkowatą krainą. Wiele lat zajmie powrót do tej zieloności, być może jeszcze więcej czasu zajmie zmiana sposobu postrzegania Śląska. Ale to już się dzieje. Dawne miejsca przemysłowej działalności człowieka porastają mchem, trawą, drzewami, a enklawy przyrody, które przetrwały wiek XX, kuszą soczystą zielenią.
Wprawdzie katowicka Dolina Trzech Stawów, nie jest jedyną zieloną enklawą miasta, ale poza leśnymi terenami Ligoty i Piotrowic jest jedną z najpiękniejszych. Swą nazwę wzięła od trzech, wyróżniających się wielkością zbiorników wodnych.
Niemal rok temu w Dolinie Trzech Stawów, która często bywa określana przez Ślązaków mianem Sztauwajery, wybudowano nowoczesny hotel biznesowy.
Hotel, przede wszystkim z racji położenia, odmienny od dziesięciu pozostałych, funkcjonujących w ścisłym centrum miasta. A przecież położony opodal centrum.
Zdaniem części katowiczan jego nowoczesna bryła być może zbyt wyróżnia się w otoczeniu, jednak nie razi. Tym bardziej, że w pobliżu znajduje się kilka budowli, których nikt nigdy nie uzna za szczytowe osiągnięcia architektury XX wieku.
Park Hotel Diament
- Właściciel: DIAMENT SP. Z O.O.
Ľ Kategoria: *** - Liczba pokoi: 99
Ľ Liczba miejsc noclegowych: 197 - Liczba lokali gastronomicznych: 1
- Liczba miejsc w lokalach: 60
- Liczba sal konferencyjnych: 4
- Liczba miejsc w salach konferencyjnych: 140
- Kompleks SPA: RE-VITA, COMFORT ZONE - sauna, gabinet masażu
i odnowy biologicznej - Liczba zatrudnionych: 46
- Przynależność do sieci hotelowych:
sieć hotelowa DIAMENT - Projekt i aranżacja wnętrz: "KWADRO" biuro architektoniczne. Główny wykonawca
- firma BUDUS, obiekt oddany
do użytku - październik 2006
Zamysłem inwestorów było ulokowanie obiektu jak najbliżej przebiegających przez miasto tras komunikacyjnych, a jednocześnie na uboczu. I tak się stało. Z okien hotelu, z ulokowanych na szóstym piętrze sal konferencyjnych, można podziwiać panoramę Katowic, obserwować ruch na autostradzie, a po kilkuminutowym marszu można znaleźć się w oferującym niemal leśną głuszę parku. Komuś, kto zna Śląsk, trudno w tym miejscu nie uciec od skojarzenia z pałacem myśliwskim w Promnicach pod Tychami. Wprawdzie innej klasy to obiekt, inne tradycje, inna architektura, ale gdy wędrując przez park promnicki, zabrniemy na skraj jeziora, nie unikniemy panoramy z dominującymi kominami elektrociepłowni.
Taki jest Górny Śląsk.
Dodaj komentarz