-W 2019 r. mieliśmy 10 obiektów, natomiast w połowie 2024 r. mamy 24, czyli ten dynamiczny rozwój Dobrego Hotelu przypadł na najtrudniejsze dla polskiego hotelarstwa lata - mówi w "Hotelarzu", Leszek Mięczkowski, właściciel i prezes firmy Dobry Hotel. Rozmawiamy też o planach zagranicznej ekspansji sieci, marżach i poziomach czynszów. Cała rozmowa w najnowszym wydaniu czasopisma.
Dobry Hotel niedawno ogłosił wprowadzenie marki własnej Destigo Hotels. Zapytaliśmy jej twórcę o kulisy tej decyzji. -Do tej zmiany dojrzewałem dość długo, bo byłem i jestem bardzo przywiązany do Dobrego Hotelu - wyjaśnia Mięczkowski. Jak dodaje, -Podczas jednej z rozmów z osobą, która była odpowiedzialna za projekt rebrandingu, zwrócono mi uwagę na to, że czas, kiedy w Polsce trudno było znaleźć dobry hotel, już dawno minął. Dzisiaj w Polsce mamy bardzo wiele dobrych hoteli, a baza noclegowa prezentuje dużo wyższy standard niż w wielu krajach, do których Polacy jeżdżą na wakacje. Dzisiaj goście szukają wyjątkowych doznań, wyjątkowych kierunków. I stało się dla mnie jasne, że coś musimy zmienić i odpowiedzieć na potrzeby gości, których celem podróży jest nie tyle dobre, ile wyjątkowe miejsce. Poza tym kilka lat temu weszliśmy w nowy dla nas obszar, czyli hotele 5-gwiazdkowe. Dzisiaj mamy ich już osiem i kolejne dwa, trzy w drodze. Więc rzeczywiście określenie „dobry” w przypadku tego segmentu rynku jest niewystarczające i nieadekwatne do naszego coraz bogatszego portfolio, w którym są luksusowe hotele o unikatowych walorach historycznych, architektonicznych i światowym poziomie designu. Konieczne zatem stało się stworzenie nowego wizerunku grupy, który oddawać będzie wyjątkowość naszej oferty.
Plany zagranicznej ekspansji
Jak wyjaśnia Mięczkowski, -Drugi powód zmiany to fakt, że nasza firma dojrzała do tego, żeby wyjść poza granice Polski. Jesteśmy w tej chwili obecni we wszystkich najważniejszych kierunkach miejskich oraz turystycznych w naszym kraju i poważnie rozglądamy się za projektami za granicą. Nazwa „dobry hotel” obcokrajowcowi nic nie mówi, natomiast „destigo”, będąca połączeniem anglojęzycznych określeń „destination” i „go” jest komunikacyjnie mocniejsza – lepiej brzmi, jest dużo łatwiejsza do zapamiętania i efektywniej będzie identyfikować nas na nowych rynkach.(...) Najchętniej rozpoczęlibyśmy nasze doświadczenia z projektami zagranicznymi od najbliższego sąsiedztwa, czyli Pragi, ale także Budapesztu. W pierwszym etapie myślimy o tych kierunkach i prowadzimy rozmowy na temat konkretnych lokalizacji - wyjaśnia przedsiębiorca.
Dodaj komentarz